ekurjerwarszawski.pl

Zmiany w sposobie naliczania opłat za odpady

– Jak ostrzegaliśmy, lawinowo rosnące w całym kraju koszty gospodarki odpadami sprawiły, że mieszkańcy będą musieli płacić więcej za śmieci. Polskie prawo nakazuje nam ustalić stawki opłat w taki sposób, by pokryły wydatki miasta na odbiór i zagospodarowanie odpadów – mówi Michał Olszewski, wiceprezydent m.st. Warszawy.

Z powodu decyzji rządu i parlamentu od kilku lat koszty odbioru i przetworzenia odpadów rosną w całej Polsce. Razem z innymi samorządami policzyliśmy te zmiany: jeszcze trzy lata temu płaciliśmy około trzystu złotych za tonę odpadów. Dziś firmom odbierającym odpady płacimy conajmniej tysiąc złotych! I to nie dlatego, że firmy chcą więcej zarabiać, ale dlatego, że ich koszty działania cały czas rosną – głównie z powodu zmian w przepisach.

Miasto nie zarabia na śmieciach

To jednak tylko część problemu. Równie ważne jest to, że rząd postanowił przenieść całość kosztów utrzymania systemu na mieszkańców. W przeszłości mogliśmy pomagać mieszkańcom, dokładając do tego z innych źródeł finansowania. Przykładowo, gdy Warszawa płaciła za odbiór i przetworzenie śmieci 1,2 mld zł rocznie, a z opłat od mieszkańców wpływało ok. 700 milionów zł, różnicę dopłacaliśmy z miejskiego budżetu. Teraz, zgodnie z narzuconymi przepisami, nie możemy tego robić. Wprost powiedział to minister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba: „wszystkie koszty, które gmina ponosi w związku z prowadzaniem ww. systemu gospodarki odpadami są pokrywane z opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi, które każdy właściciel nieruchomości w danej gminie jest obowiązany uiścić” (Pismo z dnia 24.11.2020 r. skierowane do Zastępcy Rzecznika Praw Obywatelskich). Rząd nie dał nam wyjścia.

Wszystkie środki z pobranych opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi przeznaczane są na pokrycie kosztów funkcjonowania systemu:

Aby zatrzymać rosnące ceny, stolica ma plan uniezależnienia się od zewnętrznych firm, które zajmują się termiczną utylizacją śmieci – rozpoczęliśmy budowę spalarni. Nowa instalacja dodatkowo zasili miasto w energię cieplną i elektryczną.

Dlaczego opłata uzależniona od wody?

Tu też, jako samorząd, nie mamy dużego pola manewru. Ustawa dopuszcza tylko cztery metody naliczania opłat: od powierzchni, od liczby zadeklarowanych osób w lokalu, od gospodarstwa domowego i właśnie od zużycia wody. Trzy pierwsze metody są niesprawiedliwe. Metoda od powierzchni – dlatego, że to ludzie, a nie powierzchnia produkują śmieci. Niesprawiedliwym byłoby, gdyby np. samotna emerytka płaciła więcej niż mieszkająca piętro wyżej czteroosobowa rodzina. Tak samo jest w przypadku ryczałtowej opłaty od gospodarstwa domowego. Z kolei w przypadku systemu od zadeklarowanej liczby mieszkańców kłopotem jest to, że osoby uczciwie deklarujące liczbę domowników płaciłyby za tych, którzy do tego obowiązku podeszliby inaczej. Sposób naliczania powiązany ze zużyciem wody jako jedyny pozwala oszacować faktyczną liczbę osób mieszkających w danym lokalu. A dodatkowo – jako jedyny system – daje mieszkańcom wpływ na rachunek, jaki płacą. Zachęca ich do gospodarnego zużycia wody oraz do bardziej ekologicznej postawy.

Czas na zmiany w prawie

Rząd ma możliwość obniżenia opłat, jakie warszawiacy będą płacić za śmieci. Jest na to sposób przetestowany w wielu krajach Unii Europejskiej. Wystarczy, że wprowadzi większą odpowiedzialność producentów za produkowane opakowania. Póki co rząd stosuje wobec firm – także największych koncernów – taryfę ulgową. W Austrii za wprowadzenie tony plastiku na rynek producent musi zapłacić 610 euro. W Hiszpanii – 377 euro. W Czechach – 206 euro. A w Polsce jest to zaledwie 0,6 euro! Do wprowadzenia tzw. rozszerzonej odpowiedzialności producentów zobowiązują nas unijne przepisy. Ponieważ rząd nadal ich nie wprowadził, Komisja Europejska wszczęła już w